3,49 €
Gdzie diabeł mówi dobranocWSPOMNIENIAod Monasterzysk przez Kazachstan i Ukrainę do Wrocławia(świadomość dziecka opisana z punktu widzenia świadomości dorosłego)Treścią książki jest dzieciństwo autora w kresowym miasteczku Monasterzyska, życie na zsyłce w Kazachstanie, pobyt w środkowej Ukrainie, i wreszcie powrót do Kraju i osiedlenie się w powojennym, zrujnowanym Wrocławiu. Opisy odzwierciedlają rzeczywistość postrzeganą przez autora od wczesnego dzieciństwa do wieku młodzieńczego. Okres dziecięcy to pasmo zabaw i ciekawych, nieraz wesołych przygód wynikających z dziecięcej fantazji autora i jego o półtora roku starszego braciszka. Duża swoboda pozostawiona malcom przez zaabsorbowanych rodziców i ich wszędobylstwo wypełniały ciekawą i pełną przygód młodość. Życie w miasteczku oraz wydarzenia na świecie przedstawiane są z perspektywy świadomości dziecka.Wybuch wojny nie wzbudza w dzieciach strachu, wręcz zapowiada ciekawe zdarzenia na wzór opisów walk kowbojów z Indianami. Wkroczenie Armii Czerwonej na wschodnie tereny Rzeczpospolitej i zajęcie przez nią Monasterzysk chłopcy odbierają po swojemu. Szybko dostosowują się do nowych warunków i wykorzystują je do swoich przygód, ciekawych, a niekiedy nawet niebezpiecznych. Niemniej jednak opis życia w miasteczku pod rządami Sowietów dokumentuje postępowanie nowej władzy i jej poczynania w likwidacji polskości.Następują ponure dni dla mieszkańców pod względem zaopatrzenia i zagrożeń swobód politycznych i obywatelskich. Sowieccy najeźdźcy w towarowych wagonach wywożą rodzinę autora na zsyłkę w stepy Kazachstanu. Nieświadome sytuacji dzieci nie podzielają dramatu dorosłych. W bezkresnych stepach spodziewają się nowych przygód. W pasących się w stepie tabunach koni, stadach bydła i owiec widzą nawiązanie do przygód Buffalo Billa.Rzeczywistość wkrótce okazała się mniej przygodowa. Nastała sroga zima i trudności aprowizacyjne. Wszystko bardziej doskwierało nowo przybyłym, natomiast miejscowa ludność kołchozowa była do tych warunków przystosowana, ponadto egzystuje jeszcze z dala od wydarzeń które nas Polaków dotknęły. Dla niej wojna i jej skutki nastąpiły dopiero po napaści hitlerowskich Niemiec na ZSRR Wcześnie, bo już w wieku 14 lat kończy się dzieciństwo i rozpoczyna dramatyczna dla autora i wyniszczająca dla nieletniego organizmu przymusowa praca w kołchozie. Praca i stosunki z miejscową ludnością zajmują znaczne miejsce w opisie. Na koniec następuje powrót z zesłania w nastroju euforii. Kończy się dramat wywózki , zaczyna się nowe życie w Polsce.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Roman Burno
GDZIE DIABEŁMÓWI DOBRANOC
WSPOMNIENIA
od Monasterzysk przez Kazachstan i Ukrainę do Wrocławia
(świadomośćdziecka opisana z punktu widzeniaświadomości dorosłego)
© Copyright by Roman Burno & e-bookowo
Grafika na okładce: Roman Burno
Projekt okładki: e-bookowo
ISBN 978-83-62480-85-2
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
Kontakt:[email protected]
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie częś
Bez względu na ocenęczasu minionego jest naszym obowiązkiem utrwalaći dokumentowaćmożliwie obiektywnie wszystko, co działo sięwżyciu narodu.
Antoni Słonimski
GDZIE DIABEŁMÓWI DOBRANOC
Świat powitał mnie pod znakiem barana w 1928 roku. Stało się to w miasteczku Monasterzyska, w województwie tarnopolskim. Do mojej świadomości istnienie własne i otoczenia dotarło kilka lat później. Byłem dzieckiem niechcianym, co wyznała mi kiedyś moja matka, mimo to nasze wzajemne relacje, to jest: ja rodzice, a także: ja i mój starszy o 18 miesięcy brat, Tadek, były bardzo dobre.
Miasteczko poznawałem od końca, to znaczy od cmentarza, blisko którego mieszkaliśmy. Tam bawiliśmy się wchowanego, z przerwami wtedy, gdy uczestniczyliśmy (oczywiście z ciekawości) w pogrzebach. Odbywały się one rzadko, ku naszemu niezadowoleniu, bo miasteczko liczyło zaledwie pięć tysięcy mieszkańców, z których tylko 1,5 do 2 tysięcy było wyznania rzymsko-katolickiego, a przy takiej liczbie natura nie mogła spełnić naszych oczekiwań.
Kiedy umarł 16-letni syn naszego sąsiada, Zbyszek, iwszyscy wokół rozpaczali, że tak młodo, dziwiliśmy się, bo dla nas był to starzec. Zresztą nasza mama, która miała bardzo dużo trafnych powiedzeń na bez mała każdą okoliczność, mawiała, że młody umrzeć może, a stary musi. Byliśmy przekonani, że zmarły należał do tych, którzy już musieli. W naszym pojęciu można było rozpaczać, bo był taki miły, ale młody? Dziwna logika starszych do nas nie przemawiała.
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!